Don't Starve Wiki
Advertisement

Wolfgang wybełkotał powitanie na widok wpatrującego się w niego Chestera. Przebywanie w tym świecie zdecydowanie mu nie służyło, biorąc pod uwagę, że zbytnio zaprzyjaźnił się ze świniami i teraz spędzał całe dnie hodując pszczoły, aby dzięki sekretnej metodzie knura Bimbrowniusa, tworzyć miód pitny zmieszany z bimbrem jagodowym. Dziewięćdziesiąt litrów przedniego samogonu kisiło się w biednym pudełkowatym stworzeniu, które każdego dnia było bardziej nawalone pod wpływem oparów.

- Nie łam się Chester, bądź silny jak ja! - wychrypiał przerabiając powoli bawoli kapelusz na czapkę uszatkę. Od pewnego czasu, nie odczuwał pociągu do żab, które były przysmakiem w jego ojczyźnie, kierując swoje zainteresowanie w stronę bardziej chłodnych terenów. Zima ostatnimi czasy, nadchodziła coraz prędzej, wieczory się dłużyły, a nic tak nie rozgrzewało jak solidny łyczek samogonu oraz ciepłe gatki naciągnięte na przemarznięty tyłek. Kto by pomyślał, że odpowiednio przekupiony Walrus, potrafi wydziergać na drutach wełniane gacie. Oczywiście bawoły nie były specjalnie zadowolone z faktu, że ktoś tuż przed opadami śniegu zgolił je do gołej skóry, a z sierści zrobił sobie parę drapiących majtek. Na szczęście konflikt na linii Wolfgang - bawoły, dało się łatwo załagodzić za pomocą ostrej siekiery.

[...]

- Potrzebuję sierpa - stwierdził cicho siłacz, przybijając malowniczy postkomunistyczny dywan wykonany przez WeeTuska, na jednej ze ścian. Stwierdzenie to, przekonało go, że przez całe dziesięciolecia, nie zdawał sobie sprawy, że tak naprawdę musi mieć rosyjskie korzenie. Dopiero ten skurczybyk Maxwell, wrzucając go do nieprzyjaznego świata, pozwolił mu odkryć niebywałą odporność na świński samogon, zimno oraz głęboką miłość o tandetnych ozdób i ryzykowania życia z błahych powodów. W końcu nie każdy się odważy zatańczyć nago pomiędzy mackami.

- Było warto - westchnął wspominając z rozbawieniem miny mermów, kiedy przebierając kosmatymi łydkami, przebiegł pomiędzy nimi, smagany po tyłku kolcami macek. Od tego czasu banda zielonych rozrabiaków nie chciała wychodzić ze swoich domów nawet w nocy. Najwyraźniej przerazili się jego wspaniałego, umięśnionego ciała. Podobnie jak wysoki ptak, który na jego widok zaskrzeczał i zamarł z nogami do góry. Zdecydowanie piorunujące wrażenie. Z drugiej strony, może to reakcja na zapach niemytej od czterystu dni skóry..?

Advertisement