Don't Starve Wiki
Advertisement

Wrócili do obozu późnym wieczorem, dzierżąc prowizoryczne pochodnie. Mieli tylko trzy, więc szli zwartą grupą, tak, aby nikt nie znalazł się poza linią światła. Na twarzach przyjaciół widać było bezbrzeżny smutek, a od czasu do czasu grymas gniewu.

W obozie zastali Sweet skuloną przy dogasającym ognisku. Spojrzała na nich, prędko przeliczywszy, ilu wróciło. Rachunki nie dały pomyślnych efektów. Zerknęła pytająco na Jashiela.

- Wiktor. - odparł ten. - Żyje. Co może się w sumie okazać jeszcze gorsze.

Wszyscy usiedli wokół paleniska, i sięgnęli po resztkę jagód. Fatgoblin poszedł z pochodnią po chrust. Elastyna i Eve szeptały coś do siebie. Po chwili Jashiel zarządził spokój. Odchrząknął i rzekł łamiącym się głosem:

- Omówmy nasze położenie... straciliśmy przywódcę, który porwany przez... Ronixa?... no, jest teraz, nie wiadomo gdzie. Brakuje nam jedzenia, na dodatek znaleźliśmy się w świecie szaleństwa. Jakieś pomysły, cco robić dallej?...

Lorax podniósł rękę, pewny swego:

- Zjedzmy nasze zapasy. Pójdźmy spać. A jutro poszukajmy Wiktora.

Jashiel spojrzał na niego smutnym wzrokiem:

- Pewnie to najlepszy plan, jaki mogę to usłyszeć... co nie znaczy, że jest zły. Trzeba ochłonąć po tym co się stało. Jutro trzeba zacząć działać. BTP, pierwsza warta!

^^^

Mała lampka olejna zapaliła się w niewielkim pomieszczeniu ze ścianami z marmurowych filarów zalepianych gliną. Smugi światła powoli rozlewały się po chatce, ukazując połyskliwy oręż zdobiący sufit i ściany. Konrados i Yiosy stanęli za gospodarzem, który przez chwilę nie ruszał się z miejsca. Zaraz jednak podszedł do hebanowego stoliczka, zapalił parafinowe świeczki i podsunął gościom skrzypiące pufy z lat 60-tych:

- Proszę, proszę, siadajcie, niespodziewani goście. Póki nie poznam was dogłębnie, nie mogę zabronić wam takich wygód!

Konrados i Yiosy zajęli miejsca, popatrując niespokojnie na Hasta. Ten jednak w spokoju zaparzył herbaty w czajniczku z rzeźbioną głową jakiegoś jaszczura. Usiadł na foteliku, wywołując niemożliwe do zniesienia skrzypnięcia i trzaski. Od razu przeprosił gości za niedogodności. Usiadł wygodniej i spojrzał na nich.

- No? To co powiecie? Skądżeście się tu nagle tak wzięli?

Konrados rzekł szybko:

- Jesteśmy byłymi sługami Maxwella.

Yiosy spojrzał na niego jak na poważnie chorego na debilizm idiotę, ale po chwili połapał się, o co chodzi. Przynajmniej tak mu się wydawało. Nie mógł wiedzieć, że jego przyjaciel mówił z całym przekonaniem o słuszności swych słów.

Hast zareagował nieco inaczej. Wstał, podszedł do małej szafeczki. Wyjął stamtąd niewielki transparent z wyraźnym napisem I HATE YOU, MAXWELL. Spojrzał wymownie na dwójkę przyjaciół i rzekł cicho:

- Skoro tak jestem zmuszony nazwać was byłymi wrogami... lub przyjaciółmi.

CDN.

Advertisement