Don't Starve Wiki
Advertisement

Od autora: Po długim okresie czasu prezentuje nowy epizod Tajemniczej Drużyny. Miłego czytania ;)

Skarbnica wiedzy[]

Kręte kamienne mosty

Większy golem prowadził całą gromadę przez niezliczone ilości krętych mostów i schodów. Mieszkańcy przestali już się patrzeć i interesować Witem, który rozglądał się dookoła podziwiając piękną architekturę wyrzeźbionego w skale miasta. Na dolnych poziomach panowała ciemność, ponieważ wiele rzędów mostów i półek skalnych doszczętnie blokowało światło dochodzące z góry.

,,Te dwa golemy podejrzanie na mnie patrzą – myślał Wit – Podobno jestem ciekawskim świata podróżnikiem, to muszę się tak zachowywać. Na razie zdradzam, że nim nie jestem. Muszę się pytać o wszystko co mi się wydaje ciekawe.”

Właściciel złotej kuli zauważył parę małych lewitujących w powietrzu płomyków. Biło od nich ciepłe i przytulne światło, które nieco rozjaśniało dolną część wielkiej jaskini.

-Fargmir – powiedział Wit zwracając się do przyjaznego golema – Te małe płomyki wiszące w powietrzu, to co to? – zapytał, po czym wskazał palcem parę lewitujących ogienków – Pierwszy raz w życiu widzę, że ogień potrafi latać.

-Są to małe ogniki, które się tu osiedliły wieki temu – odpowiedział Fargmir – W ogóle nam nie przeszkadzają. My jesteśmy ognioodporni, a cała ta jaskinia jest wyryta ze skały, więc nie mamy się czego obawiać. Może gdzieniegdzie znajduje się trochę drewna, ale tylko na wyższych poziomach, gdzie te stworki się nie zapuszczają. Jeżeli podlecą bliżej, to być może zauważysz ich piękne twarzyczki i odczuwalne kojące ciepło.

-Ciekawe – odparł zdumiony Wit cały czas wpatrując się w ogniki – Macie jeszcze tutaj więcej takich stworzeń?

-Oczywiście, że tak – szybko odpowiedział mniejszy golem prowadzący grupę, po czym odwrócił głowę do ”Wila” – Nie dość, że mamy skalne ptaki, ogniki, to jeszcze posiadamy wiele mniejszych robaczków, które starają się utrzymać złote drzewo w spokoju. Opiekują się nim od lat, a my im w ogóle nie przeszkadzamy. W naszym wielkim jeziorze – wskazał palcem owe jezioro – też mieszka wiele morskich stworzeń, które od czasu do czasu pojawiają się na powierzchni. Ja za wiele o nich nie wiem, ale może w naszej bibliotece może coś znajdziesz.

-I oto jesteśmy – przerwał na chwilę największy golem - Oto nasza biblioteka – odsunął się ukazując cały majestat budowli.

Drzwi znajdowały się pośrodku, a obok nich stały ładnie wyrzeźbione kolumny z marmuru. Dachu nie było widać, lecz nad drzwiami znajdowała się trójkątna płaskorzeźba przedstawiająca parę kamiennych golemów wykonujących dziwną czynność. Po lewej i prawej stronie spływały dwa małe potoki, które z chlustem wpadały do jeziora. Przed samymi drzwiami zostały wzniesione dwie malutkie kolumny, które nie sięgały do samego sufitu. Golemowie znów ruszyli, a Wit za nimi. Zatrzymali się przy dwóch małych podestach i namoczyli palce dziwną cieczą, która się tam znajdowała. Powiedzieli coś niezrozumiałego w swym języku po czym spuścili głowy.

-Co robicie? – zapytał się Wit nie wiedząc o co chodzi.

-Jest to nasz mały rytuał przed wejściem do skarbnicy wiedzy – odparł największy z golemów – Lecz ty nie musisz go przechodzić, lecz powinieneś obdarzać z szacunkiem całą tą budowlę, jak i całą jej zawartość.

-Będę ją jak najbardziej szanował. A ta płaskorzeźba co przedstawia? – spytał się ponownie właściciel złotej kuli.

-Niestety tego ci nie powiemy – rzekł Fargmir, po czym otworzył z należytym szacunkiem wejście do biblioteki.

Wszyscy ze spokojem weszli do budynku, a Wit ze zdziwieniem rozglądał się po całej bibliotece. Skarbnica wiedzy wyglądała zwyczajnie – parę półek wyrytych w skale, a na nich książki z grubymi kamiennymi okładkami. Cała biblioteka była bardzo dobrze oświetlona jedną pochodnią, która zwisała z sufitu i o dziwo się nie wypalała, a także ognikami latającymi po całej budowli.

-Jakoś specjalnie się nie wyróżnia – podkreślił ”Wil” – Myślałem, że będzie wyglądał ciekawie, inaczej i wyróżniał się ze wszystkich budynków, a tu zwyczajna biblioteka.

-To wiedza jest tutaj wyróżnieniem – rzekł największy z trzech golemów – Fargmir! Razem z Wilem rozejrzyj się za mapą jaskiń. Ja w tym czasie mam inne rzeczy do zrobienia – powiedziawszy odszedł.

Wit chwilę przypatrywał się wielkiemu golemowi, który wraz z mniejszym wszedł do innej mniejszej komnaty przez dziwnie małe, jak na golemów, drzwi.

-No więc pokaż te mapy, chcę jak najszybciej wyjść z tych jaskiń – rzekł Wit – Co prawda są interesujące, ale tęsknie za znajomym mi gruntem i światłem.

-Rozumiem, pokażę ci mapy i będziesz mógł pójść – rzekł cichym i przyjacielskim tonem do właściciela złotej kuli.

Podszedł pod jedną z półek i wyciągnął z niej małą książkę i położył ją na pobliskim stole. Z hartem ducha otworzył i gestem ręki zachęcił Wita do przyjścia. Wit bez wahania zaczął iść przyglądając się lewitującym płomieniom. Jeden podleciał blisko jego twarzy i wyszeptał piskliwym głosem.

-To jest to!! Nie mów, że przyniosłeś tutaj ten przedmiot, nie! Odejdź stąd! Idź! Zostaw to miejsce w pokoju!

Ogieniek stał się ciemniejszy, mętniejszy i wydawał się coraz słabszy, niemalże umierał. Nagle szybko wyleciał przez okno odzyskując swoją dawną barwę. Wit oszołomiony tym wydarzeniem dotknął kieszeni, w której znajdowała się owa złota kula.

,,Niech to! – myślał – Jest cała gorąca. Muszę jak najszybciej opuścić to miejsce, bo pomyślą, że sprowadziłem na nich nieszczęście.”

-Wil chodź szybciej, a nie stoisz jak słup – rzekł poważnie i niecierpliwe Fargmir nie zauważając mętnego płomyka.

-Już idę – odparł zdezorientowany właściciel kuli i szybko znalazł się przed księgą umiejscowioną na dość niskim stoliku – Trochę się… zagapiłem. Chciałem się przyjrzeć ognikom – rzekł niepewnie drapiąc się po głowie.

-No dobrze – powiedział golem pokazując mapę – Masz tutaj osiem wyjść na powierzchnię – wskazał wszystkie po kolei – Oto miejsce, z którego przybyłeś – wskazał je swoim palcem na mapie – Teraz powiedz mi, gdzie chcesz iść.

-Może najpierw powiesz mi kierunki świata, jakie są na mapie? – spytał się Fargmira właściciel złotej kuli – Nie za bardzo się orientuje – powiedziawszy podrapał się po głowie.

-A proszę cię bardzo – odparł z przyjemnością przyjazny golem – Na górze północ, na dole południe, na prawo wschód, a na lewo zachód. Jest to dokładnie takie samo jak na waszych zwyczajnych mapach, więc proszę, wybierz swój cel podróży.

,,Od tego dziwnego lasu do zamku Maxwella kierowałem się na północny-wschód – myślał Wit – Czwarte wejście jest najbliższe tego kierunku, więc je wybiorę.

-Pójdą czwartą drogą – rzekłszy pokazał swoim wskazującym palcem na mapie.

-Dobrze więc…

-Zapraszam was na kolację – nagle mniejszy golem wyszedł z innego pokoju i przerwał odpowiedź Fargmira – Na pewno nasz podróżnik jest głodny, więc powinien dużo zjeść przed podróżą. Wybraliście już miejsce, gdzie nasz gość chce iść?

Golem stojący obok ”Wila” przytaknął za pomocą gestu głowy.

-Wspaniale! Chodźcie na wieczerzę, bo wam dania wystygną.

-Czekaj! – rzekł niespodziewanie Wit, a golem obrócił się do niego – Kolacja w bibliotece? W skarbnicy wiedzy i mądrości, gdzie znajdują się miliony informacji będziemy jeść kolację? Pierwsze słyszę.

-Nasz lud szanuje wiedzę i uznaje to miejsce za święte – z zaskoczoną miną odparł golem – Traktujemy tutaj posiłki jako rzecz świętą, więc wszystko się zgadza – uśmiechnął się i dodał – Chodźcie szybko, bo wam kolacja wystygnie, a dania są serio przepyszne!

Wit bez wahania wszedł w mniejszy pokoik różniący się nieco od reszty. Na ścianach znajdowało się wiele malunków, które wyróżniały się niesamowitą barwą, światłocieniem i bardzo ładnym stylem rysowania. Uwagę gościa Sali przykuł jeden szczególny rysunek, który idealnie przedstawiał złotą kulę, jaką nosił przez cały czas. Zamarł na chwilę, lecz podszedł do kamiennego stołu pokrytego różnorakimi potrawami i zasiadł na najniższym krześle, jakie znalazł. Sam stół nie był bardzo wysoki, a potrawy wyglądały zachęcająco i smakowicie.

„Zjem tyle ile mogę i ruszam w drogę – myślał Wit – Coś przeczuwam, że mi nie ufają i chcą mnie zabić, albo uwięzić, albo coś o wiele gorszego...”

Advertisement