-oo..OO.oO mo...ja.. mojjja... głoowa... - Wilson obudził się w chatce Webbera ale nigdzie nie było widac gospodarza.
-Hmmmm.... to dziwne, gdzie on może być?? - pomyślał nasz naukowiec-dżentelmen.
CHRUP, CHRUP - z zewnątrz dobiegał dziwny hałas, jakby ktoś rozrywał.. buty?!?
CHRUP, CHRUP - Wilson koniecznie chciał wiedzieć co się dzieje, zwłaszcza że gdy stanął zauważył, iż jego obuwie zniknęło.
Wybiegł na dwór i zobaczył tam.. Webbera jedzącego jego buty. Cholewka prawego buta była nadgryziona, a z ust winowajcy zwisał kawałek skóry obleciony wpiętym w nią kauczukiem (wynalazek Wilsona nr.62).
-Zostaw moje butyy!! potrzebuję ich!! - Wilson biegł najszybciej, jak umiał i udało mu się dotrzec do Webbera akurat przed kolejnym gryzem, który z pewnością pozbawiłby go podeszwy lewego ochraniacza stopnego.
-Ej! Co ty wyprawiasz?? Właśnie jedliśmy przekąskę!! - Webber wstał zaraz po tym, jak Wilson wyrwał mu z rąk obuwie.
- Ale.. Webber, to są buty. Tego się nie je, wiesz o tym.. Prawda??.
-B.. buty?? Co to są buty??
-Rozpoznałeś Maxwella, racja?
- Tak, ropoznaliśmy go.
-Zatem już go widziałeś, tak?
- Tak.
-A więc jakim cudem możesz NIE wiedzieć co to są buty?? Przecież miał je na sobie..
- Ale.. Ale... on.. on jest tylko, cieniem.
-Cieniem? Przecież on jest materialny..
- Tak, ale jest cieniem, cienistą sylwetką. Hologramem samego siebie.
- C-c-CO?!
- Jest tylko utkaną z cienia marionetką, za sznurki, której pociąga Maxwell, pan tego świata uwięziony w krainie wiecznego cierpienia.
W PIEKLE.
- Hmmm... A zatem: ty widzisz go jako cienistą syletkę, a ja jako zwykłego człowieka. Z tego co mówisz wynika, że masz rację, ale czemu ty go tak widzisz??
- Ponieważ aby przejrzeć przez jego sztuczki wystraczy wiedzieć jak działają, a my wiemy jak.
- Ale, skąd?
- Ponieważ Maxwell jest naszym ojcem.
C.D.N