Rozdział3
Jestem....
Kobieta leżała na trawie. Wilson bał się jej. Obrucił ją w strone ognia. Była piękna. Miała na sobie fioletową suknie i blond włosy, a w nich czerwony kwiat. Była tylko nieprzytomna. Wilson miał nadzieję, że się obudzi. Miała plecak. Wilson pomyślał sobie, że zobaczy co wnim ma. Więc wziął i zobaczył. Miała tam dużo mięsa, owoców i warzyw. Postawił go na boku. Szybko zrobił śpiwór i położył do niego kobietę. Wilson czekał aż do rana. Kobieta obudziła się dopiero w połódnie.
-Gdzie ja jestem?
- Niewiem jak to miejsce nazwać, ale chyba moim tymczasowym domem.
-A gdzie jest jajo?
-Tu-Wilson wskazał na jajo, które pękało.
-Mój Perry.
-Kto to Perry?
-Moje piskle. Ale jeśli coś ci niepasuje...
-Jak masz na imię?
-Wendy. A ty?
-Wilson. Masz piękne, puste oczy.
-Nie są puste, tylko białe. Kurcze. Jestem głodna.
-Mogę coś ugotować, tylko potrzebne mi składniki.
-Weś co chcesz z mojego plecaka.
Wilson zaczął gotować.
-Ale ona jest ładna i słodka i miła. Chyba...... chyba się zakochałem-powiedział Wilson sam do siebie.
Zjedli obiad i zaczeli rozmatiać.
-Co to ten kwiat? Wygląda jakby usychał.
-Nie to kwiat Abigail. Abigail to moja siostra-bliżniaczka.
Gadali tak aż do nocy. Oczywiście Wilson nie zapomniał rozpalić ogniska. Perry był głodny. Wilson dał mu jagody i zasnął. Dla Wilsona ten dzień był wspaniały.